piątek, 25 listopada 2016

Weekendowy mąż





Gdy słucham ludzi opowiadających o swoich wspólnych wakacjach z mężem, o półrocznych podróżach, o tym jak cudownie spędzają ze sobą czas, to zalewa mnie krew i gorycz. Niestety przeciętny, statystyczny człowiek pracuje 8h dziennie i nie może pozwolić sobie na takie wojaże po świecie. Co gorsza - mój mąż nie jest statystycznym mężczyzną i pracuje więcej niż 8h dziennie. Dużo więcej.

Zazwyczaj mój rozkład czasowy w małżeństwie wygląda następująco:
Od poniedziałku do piątku widuję się z mężem jakieś 5 min. w godzinach wczesnorannych - gdy otwieram oczy po to, aby powiedzieć mu, że go kocham i życzyć udanego dnia. Następnie - w godzinach późno popołudniowych - a nawet wieczornych - po jego przyjściu z pracy. Oczywiście wtedy mamy więcej czasu dla siebie - ale szału nie ma - między jego przyjściem z pracy a zaśnięciem i po odjęciu czasu przeznaczonego na inne czynności zostaje nam ok. 2-3 godzin.
Żywię głęboką nadzieję, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. W jaki sposób myśleć i budować wspólne życie i rodzinę mając dla siebie jedynie kilka godzin tygodniowo. Poza tym trzeba zadać sobie pytanie, czy pracujemy po to, by żyć, czy żyjemy po to, by pracować. Dla mnie odpowiedź jest jasna, tylko co z tego, jeśli za tą dodatkową pracą podążają dodatkowe pieniądze...

Gdy znamy już argument niepodważalny, to co zrobić, aby nadal budować głęboką więź z mężem/ żoną? Nie poddać się rutynie, zmęczeniu, oddalić się od siebie czy w najgorszym przypadku znaleźć sobie rekompensatę w postaci innej atrakcyjnej osoby?

Jeśli mamy mało czasu w tygodniu, to starajmy się zagospodarować weekend najbardziej sensownie jak tylko potrafimy. To oczywiste, że po całym tygodniu pracy najczęściej przespalibyśmy calutkie dwa dni - w przerwach oglądając TV i jedząc w łóżku pizzę. Brzmi fajnie, ale na dłuższą metę może to być bardziej destrukcyjne niż budujące. Zaplanujmy sobie weekend tak, abyśmy mieli czas na wypoczynek, obowiązki domowe (w tym zakupy) i na wzmacnianie więzi małżeńskiej. W jaki sposób? Ustalmy nasze plany weekendowe wcześniej - w tygodniu. Nie zostawiajmy tego na ostatnią chwilę, bo mówiąc z własnego doświadczenia - obudzisz się przed 7:00, ale zwleczesz się z łóżka po 9:00. Potem śniadanie, jakiś film i nie zauważysz nawet, gdy przyjdzie pora obiadu, a Ty nie wiesz co chciałabyś nawet zjeść. Ustalmy sobie plan dnia. Wstajemy o x, potem śniadanie, potem zakupy, obiad i czas dla siebie. Możemy np. wybrać się na spacer, pójść do kina, do teatru, do kawiarni itp. Nie marnujmy tego czasu na zbędne kłótnie. Weekend szybko mija, a na kolejny trzeba czekać aż 5 dni. Nie spędzajmy też całych weekendów w galeriach handlowych czy na obiadkach u mamy. Wiem, rodzina też tęskni za synem/ mężem czy córką/ żoną. Ale podstawą Waszego udanego związku jest silna diada małżeńska, a nie więzy rodzinne. Jeśli nie będziecie się ze sobą dogadywać to nie pomogą Wam ani dzieci, ani rodzice - jedynie sprawią, że nie będziecie musieli odczuwać dyskomfortu bycia ze sobą sam na sam, bo już dawno oduczyliście się bliskości, intymności i bycia żoną/ mężem dla swojego współmałżonka.
                       
                     

czwartek, 8 września 2016

Celebracja urodzin i rocznic


W niektórych małżeństwach/ parach zwyczaj obdarowywania się prezentami zanika. Powodów tego jest oczywiście wiele.  Często ludzie rezygnują z dawania i przyjmowania prezentów z powodów ekonomicznych, z lęku przed zakupem czegoś niepotrzebnego lub czegoś, co nie spodoba się drugiej osobie. W dojrzałych małżeństwach małżonkowie nie chcą dawać sobie prezentów, bo uważają to za przejaw młodzieńczych uniesień i sądzą, że romantyczne chwile już dawno odeszły w niepamięć. 
Dodatkowo wbrew powszechnemu przekonaniu o kobiecym konsumpcjonizmie (chęć bycia obdarowywaną), trzeba zaznaczyć, że mężczyźni też kochają otrzymywać prezenty - choć często Ich wybranki o nich zapominają. Dawanie prezentów - czyli okazanie drugiej osobie, że się o Niej pamięta i celebruje Jej/ nasze święto - jest czymś więcej niż przyzwyczajeniem z dzieciństwa. Zapominanie np. o rocznicy ślubu oddala od siebie małżonków. 
Ważne jest, aby stale dbać o związek, pielęgnować go i starać się zapobiegać wkroczeniu nudy i rutyny w naszą relację. Małżeństwo/ partnerstwo jest jak ognisko o które stale trzeba dbać - jeśli tylko raz dorzucimy drewna - szybko się wypali, natomiast, jeśli będziemy dorzucać drewna co jakiś czas - nasze ognisko będzie paliło się tak długo, aż nie przestaniemy o nie dbać. Pamiętajmy więc o naszych świętach/ rocznicach itp. i dawajmy sobie prezenty z tych okazji. Celebrujmy to, co jest piękne i umacniające dla naszego związku.

Pewnie wiele osób, które dojdą do tego miejsca czytając post, pomyślą sobie, że takie ciągłe obdarowywanie prezentami musi drogo kosztować i buduje materialistyczne podejście małżonków do siebie. Jednak zupełnie nie o to mi chodzi. Nie mam na myśli tego, że jeśli chcemy uzyskać/ utrzymać czyjąś miłość mamy przekupywać Go/ Ją prezentami. Chodzi mi o to, aby celebrować to, co jest dobre w naszym związku, budować łączącą nas relację i 'bywać' czasami tylko ze sobą. Jeśli Twój mąż po 20/30 latach małżeństwa przyniesie Ci prezent - np. zrobiony własnoręcznie fotel bujany, pęczek kwiatów świeżo zerwanych z pola lub laurkę z serduszkami i miłosnym wierszykiem (wyobrażacie to sobie?) to jakie wspaniałe uczucie musi w tym momencie narodzić się w Twoim sercu? Nie chodzi mi o to, aby na każdą z tych okoliczności wydawać fortunę - np. zagraniczne wycieczki, nowe markowe ciuchy, drogą biżuterię. Prezent od serca, to prezent, którego czasami nie da się kupić. Podkreślam czasami, bo prezentem też może być dobra książka z dedykacją w środku czy płyta ulubionego zespołu. Największym problemem w tym wszystkim są dwie rzeczy- po pierwsze trzeba chcieć, a mianowicie chcieć zrobić cokolwiek.
Po drugie - trzeba zrobić coś więcej niż cokolwiek. W tym miejscu mamy spory problem. Jest sporo ludzi, którzy celebrują urodziny i Święta i z tej okazji wręczają swoim ukochanym - skarpetki, kapcie, majtki (nie chodzi o figlarne), czy dają pieniądze i mówią - kup sobie sam/ sama, bo ja nie wiem co Ci kupić. Niby fajnie - coś tam się dostało, ale czy to jest prezent od serca? Czy jak dostajesz skarpetki, to rodzi się w Twoim sercu uczucie wzruszenia, ciepła itp.? W moim sercu nic z tych rzeczy się nie rodzi. Dlatego zróbcie coś dla swoich wybranków, coś wyjątkowego, ale też powiedzcie czego Wy od nich oczekujecie. UWAGA - jeśli Twój wybranek powie Ci, że on nie jest romantycznym mężczyzną i jego zdolności do dawania prezentów ograniczają się do dawania pieniędzy, to jest raczej wynikiem lenistwa niż wychowania. Zwłaszcza, że w tych czasach istnieje wiele porad w Internecie na ten temat oraz zawsze można podpytać się przyjaciółki żony/ partnerki lub kolegi. Przede wszystkim nie chodzi tutaj o codzienne obdarowywanie niespodziankami, ale o 2-3 razy w roku.


Oto kilka pomysłów na prezent, które mogą być wręczone/ zorganizowane dla Niej lub dla Niego.


1. Własnoręcznie zrobiony album z Waszymi wspólnymi zdjęciami
Dla tych bardziej kreatywnych - można nie ograniczyć się do zakupu albumu kieszonkowego, ale wybrać taki, do którego zdjęcia można wklejać i je opisywać. Jeśli w albumie zamieścisz też np. opisy najważniejszych chwil razem spędzonych - które są dla Ciebie/ Was wyjątkowo - to taki prezent poruszy niejedno serce. 
Album można też własnoręcznie ozdobić - np. kolorowym sznurkiem, guzikami, suszonymi kwiatami itp.

2. Kosz pełen polnych kwiatów
Gotowe bukiety z kwiaciarni są piękne, ale ich magia niestety kończy się na tym, że są piękne. Kupując taki bukiet - nie czynisz żadnego wysiłku - poza wejściem do kwiaciarni i wydaniem ok 50 - 100 zł. Zupełnie inaczej jest, gdy dla swojej ukochanej pojedziesz/ pójdziesz na łąkę i sam nazbierasz kwiatów. Niektórzy pewnie pomyślą, że może to być odbierane jako przejaw skąpstwa. Według mnie jest to przejaw romantyzmu. Zdecydowana większość dziewczyn byłaby zachwycona z takiego prezentu.

3. Ugotuj coś dla Niej/ Niego
Taki prezent sprawdza się pod warunkiem, że zwykle nie można nawet wołami zaciągnąć Cię do kuchni. Jeśli na co dzień to Ty gotujesz posiłki, to ponownie ugotowana przez Ciebie kolacja - nazwana - kolacją z okazji urodzin - nie zrobi na Twojej wybrance/ Twoim wybranku większego wrażenia. Wówczas Twoja wybranka/ Twój wybranek będzie czuł się niedoceniony. Chodzi o to, aby zrobić coś specjalnie dla Niej/ Niego. Oczywiście trzeba pamiętać też o odpowiednim nastroju - lampka wina, świece, muzyka...

4. Laurka
Świetną alternatywą dla kartki urodzinowej może być własnoręcznie zrobiona laurka. Niskie zdolności manualne niech Cię nie zniechęcą do tej opcji. Ukochana osoba ucieszy się nawet z krzywego kwiatka nieudolnie narysowanego na pierwszej stronie laurki. Ważne są chęci i to, że ten silny poważny na co dzień mężczyzna zrobił coś takiego dla swojej ukochanej (i odwrotnie). Wówczas możemy poczuć się trochę jak na pierwszej randce.

5. Pokaż swą miłość
Chodzi o to, aby w różny sposób poinformować ukochaną/ ukochanego o swoich uczuciach. Ponaklejaj karteczki w mieszkaniu z cytatami i zdaniami - co w Niej/ Nim najbardziej kochasz. Połóż nad ranem na Jej łóżku kartkę z wierszem, wyznaniem miłości, tak, by przeczytała, gdy tylko się obudzi. Włóż jej liścik do torebki, by mogła go w pracy znaleźć i przeczytać. Jeśli jeździ samochodem, zamieść coś w samochodzie, co będzie jej przypominało o tym, jak bardzo ją kochasz - np. małe serduszko pod lusterkiem.

6. Zrób szalik/ rękawiczki
Na pewno miłym prezentem dla ukochanego/ ukochanej będzie własnoręcznie uszyty/ wydziergany szal lub rękawiczki. Szycie na drutach lub szydełkowanie jest bardzo proste i szybkie do nauczenia, a w Internecie jest wiele instrukcji i filmików na ten temat. Taki prezent nie tylko jest ładny, zrobiony z sercem, ale jest też użyteczny zimą i pewnie będzie powodem do zazdrości wielu osób.

7. Jeśli nie mamy funduszy, aby kupić prezent, to polecam prezent - Dzień Ukochanej/ Ukochanego 
Postaraj się, aby ten dzień był wyjątkowy. Wyręczaj Ją/ Jego we wszystkich obowiązkach domowych, postaraj się, aby nie musiał/-a się smucić, złościć. Zabierz ją na spacer, a wieczorem pomasuj stopy.



Oczywiście nie zawsze mamy możliwość zorganizowania czegoś szczególnego - czasami też kończą Nam się pomysły. Zwykłe prezenty też są ok - dobra książka, ładna apaszka, kubek termiczny, czy bilet na koncert, do kina/ teatru. Fajnie, jeśli wręczamy coś, co sprawi radość drugiej osobie. Jeśli On/ Ona marzyła o tym co Jej/ Jemu wręczyłeś/ wręczyłaś, to jak najbardziej prezent ten będzie prezentem trafionym. Najważniejsze jest, ażeby nie zapominać o ukochanej osobie i nie dać Jej/ Jemu odczuć, że już się o Nią/ Niego nie staramy. 

piątek, 2 września 2016

Kłótnie w związku / małżeństwie - jak sobie z nimi poradzić



Duma, egocentryzm, indywidualizm - to cechy, którymi współczesny świat poi młodych ludzi. Są to bardzo wzniosłe, piękne i godne rozwoju cechy, ale problem w tym, że "wpychają się" we wszystkie sfery naszego życia. Mówię tutaj oczywiście o związkach - relacjach z partnerem/ partnerką, relacjach między małżonkami. Młodzi ludzie mają wiele oczekiwań w stosunku do swoich partnerów. Jeśli oczekiwania te nie będą spełnione, związek rozpadnie się. Rzadko w dzisiejszych czasach spotyka się związki, w których jedna osoba rezygnuje z czegoś na rzecz drugiej osoby. Często ludzie kierują się według zasady - Ja Pan - Ty Pan. Jeśli w jakiś sposób zranią siebie nawzajem, to trudno jest im się na nowo porozumieć, przebaczyć. Żywią wobec siebie urazę, obrażają się i zaczynają ze sobą walczyć. Wówczas ich związek nie polega już na wzajemnym wsparciu, darzeniu siebie miłością i zaufaniem, lecz na wyliczaniu i wypominaniu błędów i ciągłej obserwacji w poszukiwaniu najdrobniejszych wad, kłamstw, uchybień. Czy tak powinien wyglądać związek/ małżeństwo? Co zrobić, jeśli to nasz związek tak właśnie wygląda? - jeśli każdego dnia nasze kłótnie narastają, a my czujemy, że nie mamy już siły walczyć o nasz związek/ o nas samych?
Uważam, że można i nawet trzeba walczyć. Choć to trudne, ale czasami trzeba zarzucić swoje roszczenia, schować dumę do kieszeni i wyciągnąć dłoń pierwszemu/ pierwszej.

Oto kilka pomocnych rad - w jaki sposób odnowić związek i wyrwać się z więzów kłótni, oskarżeń i żalu.

1. Zacznij patrzeć na męża/ partnera jak na przyjaciela a nie wroga.

Kłócąc się mamy na celu wygrać ze swoim partnerem. Podajemy milion argumentów - bardziej lub mniej słusznych, zarzucamy całą masą oskarżeń, rywalizujemy ze sobą. Gdy kłótnia się skończy przechodzimy w stan czuwania - niejednokrotnie obserwujemy zachowanie naszego partnera, szukamy dowodów niewierności, nielojalności, wypominamy wyrządzone nam krzywdy. Musimy pamiętać, że ludzi wchodząc w związek robią to dobrowolnie - bez przymusu - lecz z miłości. Jeśli nie jesteś pewien/ pewna miłości swojego partnera - nie zaczynaj budować z nim związku. Jeśli czujesz, że wasz związek przechodzi kryzys/ wypala się - zacznij patrzeć na partnera jak na sprzymierzeńca a nie wroga. Waszym wrogiem jest kłótnia, zazdrość, destrukcyjne zachowanie, może inni - nieprzychylnie nastawieni ludzie, ale nie Wy.
Dziś wieczorem usiądź z mężem - i porozmawiaj o Waszym związku - bez wypominania. Powiedz mu o swoich obawach o tym jak Ci ciężko w obecnej sytuacji. Powiedz, że chcesz to zmienić - nie chcesz już dłużej kłócić się z nim. Powiedz, że chcesz, aby Ci w tym pomógł - abyście razem podjęli tą walkę.

2. Wyciągnij pierwsza / pierwszy rękę na zgodę.

Nie czekaj, aż uczyni to ta druga osoba - może On/Ona nigdy tego nie zrobi. Nawet jeśli czujesz się zraniony/-a i pewnie masz sporo powodów by się tak czuć, spróbuj je wszystkie wyrzucić z głowy, z serca i przebaczyć. Jeśli zdecydujesz się podejść do drugiej osoby, to Ona/On też zarzuci swoje żale. Wówczas nie wspominaj o tym co było źle, nie staraj się łagodnie powiedzieć, że to Jego/Jej wina, bo wszystko, co udało się osiągnąć na nowo stanie w gruzach.
Jeśli pokłóciliście się dzisiaj, to zrób coś dla swojego/ swojej ukochanego/ ukochanej. Możesz przygotować np. romantyczną kolację przy świecach, z winem i muzyką w tle lub np. rozluźniający masaż pleców (mężczyźni też to kochają).

3. Wybaczaj

Każdy z nas popełnia w życiu mnóstwo błędów. Jedni popełniają ich mniej a inni więcej. Wyłączając Świętych nie znam żadnego małżeństwa, które nigdy w życiu nie pokłóciło się (kłótnie też są odświeżające i wzmacniające związek). Można kłócić się o drobiazgi lub o rzeczy dla nas bardzo istotne. Łatwiej jest nam wybaczyć spóźnienie męża na kolacje lub na umówioną randkę w kinie w dniu rocznicy ślubu niż np. zdradę. Jednak wybaczanie jest ważne - bez względu na wielkość przewinienia. Tak naprawdę wybaczając ściągamy ogromny ciężar przede wszystkim z siebie samych. Pojawia się pytanie - co jeśli ta druga osoba nie chce przebaczenia i dalej brnie w niewłaściwą stronę? Jeśli ta druga strona nie chce naszego przebaczenia - nie możemy kierować Jego/ Jej życiem, ale możemy w duchu przebaczyć Jej/Jemu i sobie, by móc dalej żyć. Możemy też spróbować rady z pkt. 4.

4. Módl się i zaufaj Bogu

Ostatnio oglądałam bardzo fajny film, który znacznie lepiej wytłumaczyłby, co chciałabym napisać w tym poście niż ja sama. Film nazywa się War Room (polecam oglądać we dwoje). Pokrótce napiszę tylko, że warto jest się modlić - dużo modlić. Jeśli Twój mąż Cię krzywdzi - módl się za niego, jeśli Cię zdradza - módl się za niego, jeśli Wasze małżeństwo obumiera - pomódl się za Was. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, więc jeśli wydaje Ci się, że to już koniec Waszego małżeństwa, możesz się bardzo grubo mylić.


piątek, 5 sierpnia 2016

Żona palacza

Wiem, palenie to nałóg. Paskudny nałóg. Zwłaszcza, jeśli dotyczy on bliskiej nam osoby -żony, męża. Nie znam osoby, ktorej żona/mąż pali a mimo to osoba ta popiera jego nalog - choć sama nie pali. Ja niestey borykam się z nałogiem męża od początku naszej znajomości. Kiedyś, będąc nastolatką, byłam przekonana, że nigdy nie będę mieć palącego chłopaka/ męża. Nigdy nie znosiłam zapachu dymu tytoniowego. Ja sama również nigdy nie paliłam (nawet nie próbowałam palić) i zawsze uważałam, że nikt z młodych ludzi nie staje się od razu nałogowym palaczem. Młodzi ludzie sięgają po papierosy nie dlatego, że są uzależnieni od nikotyny czy dlatego, że smak i zapach dymu tytoniowego jest przyjemny, ale dlatego, że chcą się przypodobać palącemu towarzystwu. W ten sposób czują się akceptowani i podziwiani przez rówieśników. Sam fakt łamania regu poprzez palenie w młodzieńczym wieku jest postrzegane jako fajne. Łatwiej jest zdobyć uznanie u grupy upodabniając się do niej niż poprzez propagowanie swoich myśli, podkreślanie swojej indywidualności i stanie po stronie tego, co słuszne - po stronie prawdy i sprawiedliwości.
Wracając do sedna - walka z nałogiem u bliskiej nam osoby jest trudna. Gdy już poznałam tego jedynego mężczyznę, który później został moim mężem - od początku wiedziałam, że jest palaczem. Oczywiście myślałam, że szybko porzuci swój nałóg. Najpierw nie naciskałam, później prosiłam, później tłumaczyłam, jeszcze później groziłam i nic nie pomagało. Szantażowałam, że nie będę przebywała koło niego niedy będzie palić, co również nie przyniosło zamierzanego efektu. Czasami myślałam, że mąż mnie nie kocha skoro mimo moich próśb nadal nie zamierza podjąć próby rzucenia palenia. Dodatkowo dołował mnie fakt, że nagle wokół mnie znalazło się sporo znajomych ludzi wśród ktorych byli dawni palacze, którzy zarzucili palenie dla swoich dziewczyn/ żon / mężów. Przykro było słyszeć te wszystkie historie wiedząc o swojej sytuacji. Z kolei grono ludzi, które nadal paliło wcale nie ułatwiało zaprzestania palenia. Zdarzały się sytuacje, kiedy będąc np. na imprezie w grupie znajomych nagle wszyscy wychodzą na balkon zapalić. Ja oczywiście nie palę i wówczas nagle zostaję zupełnie sama przy stoliku/ na kanapie/ w kącie sali itp. Nie lubię takich sytuacji.
No ale w końcu moje prośby zostały wysłuchane -i mój mąż na kilka miesięcy przed ślubem rzucił palenie. Jak się później okazało przez 3 miesiące mnie okłamywal i nadal potajemnie palił. Dowiedziałam się o tym przypadkiem. Później rzucił palenie na 3 miesiące i dzień przed naszym ślubem zapytał się mnie czy może zapalić tylko jednego papierosa, ponieważ bardzo stresuje się jutrzejszym ślubem. Od naszego ślubu minęło już pół roku, a mój mąż nadal pali- a ja nadal proszę...
Ale mimo tego i tak go kocham.

Może ktoś z Was borykał się lub nadal boryka z podobnym problemem. Chętnie wysłucham historii innych osób.



środa, 29 czerwca 2016

Zmiana pracy czy ciąża

Jest to dylemat, przed którym stają setki/ tysiące kobiet na świecie. Wszystko układa się idealnie, jeśli nasza praca nas satysfakcjonuje – lubimy ją, spełniamy się w niej, jesteśmy zadowoleni z zarobków, jakie w niej otrzymujemy oraz jesteśmy zatrudnieni na pełnym etacie. Wówczas – jako młoda mężatka wraz z mężem możemy zdecydować się na pierwsze dziecko. Niestety nie wszyscy mogą cieszyć się taka sytuacją. Wiele młodych małżeństw nie może liczyć na to, że ich rodzice kupią im mieszkanie lub otrzymają mieszkanie w spadku po dziadkach/ ciotkach/ wujkach. Muszą sami zadbać o dach nad głową. Zwłaszcza, jeśli chcą mieć dziecko. Oczywiście można mieszkać z dzieckiem w wynajętym mieszkaniu, ale taką sytuację chcemy traktować jako przejściową, a własne lokum kojarzy nam się z bezpieczeństwem, stabilizacją – czymś, co chcemy ofiarować własnemu dziecku. Niektóre młode kobiety nie do końca spełniają się w swojej pracy lub zarabiają zbyt mało, by móc założyć rodzinę – mieć dziecko, wziąć kredyt na mieszkanie. Wówczas stajemy przed dylematem – czy mam pozostać w tej pracy i urodzić dziecko, którego oboje z mężem pragniemy? Czy mam odwlec decyzję o dziecku – nie wiadomo na jak długo i poszukać nowej pracy. Nie jest to łatwa decyzja – zwłaszcza, że żadne wyjście nie jest do końca dobre. Jeśli pozostanę w obecnej pracy, moje warunki finansowe nie poprawią się – a dziecko wiąże się ze sporymi wydatkami. Natomiast jeśli zdecyduję się na zmianę pracy – minie trochę czasu, aż znajdę coś sensownego i zaaklimatyzuję się w nowym miejscu, by móc pozwolić sobie na dziecko. Nikt nie będzie chciał przedłużyć ze mną umowy, jeśli tuż po rozpoczęciu pracy zajdę w ciążę i wrócę po roku. Oczywiście najłatwiej powiedzieć, że to mąż powinien zarobić na utrzymanie żony i dziecka, ale spuszczanie wszystkich kłopotów i żalów na męża nie jest fair. Tym bardziej przy średnich zarobkach trudno jest jednej osobie opłacać kredyt i utrzymać rodzinę.

Nikt nie zna najlepszego rozwiązania tego dylematu – nikt poza nami. To my – małżonkowie musimy zadecydować, co jest bardziej istotne i z czego zrezygnujemy. Możemy mieć dziecko i mieszkać w wynajętym mieszkaniu – i z biegiem czasu uzbierać pieniądze na kupno własnego mieszkania. Może nie będzie nas stać na wakacje z dzieckiem, modne ubranka, drogie zabawki, ale będziemy mieć nasze ukochane dziecko. Natomiast jeśli poczekamy z decyzją o dziecku i zdecydujemy się na zmianę pracy minie trochę czasu zanim pojawi się w naszym życiu dziecko. Będziemy mogli je wychowywać we własnym mieszkaniu – pod warunkiem, że wszystko poukłada się po naszej myśli. Może nawet będzie nas stać, aby nasze dziecko miało wszystko to, co byśmy chcieli mu dać/ zapewnić. Jednak nie wiadomo, kiedy nadejdzie wreszcie ten czas – ile upłynie miesięcy, lat nim w naszym wymarzonym pokoiku dziecięcym zamieszka mała, długo wyczekiwana istotka.

Podsumowując, jeszcze raz zaznaczę - to my – małżonkowie musimy podjąć tą decyzję. Wspólnie – tzn. nasz mąż nie może na nas wymusić, abyśmy skupiły się na wychowywaniu dziecka zostawiając karierę zawodową na drugim planie. Nie może też zmusić nas do zmiany pracy. Dlatego tak ważne jest to, abyśmy rozmawiali ze sobą – o przyszłości – o tym czego chcemy, co jest dla nas istotniejsze. Czasami życie układa dla nas swój własny plan, który nijak nie pokrywa się z naszym planem. Trzeba brać przyszłość i życie we własne ręce, ale nie wolno zapominać o tym, że nie wszystko da się przewidzieć, poukładać według naszego schematu. Kończąc powiem tylko – czas pokaże.


poniedziałek, 20 czerwca 2016

Związek – dążenie do zaspokajania własnych potrzeb, kompromis czy rezygnacja?

Dla niektórych zawarcie związku małżeńskiego oznacza rezygnację z własnych potrzeb i aspiracji na rzecz męża i rodziny. Inni natomiast nadal starają się układać życie wedle swoich własnych oczekiwań próbując w nie angażować swojego partnera na ustalonych przez nas zasadach. Mają ułożony swój własny plan na życie, nie uwzględniając przy tym rzeczywistych potrzeb partnera. Jednak nie zawsze się to udaje, ponieważ nie zawsze nasze oczekiwania i dążenia idą w tym samym kierunku, np. mąż wolałby, aby żona skupiła swoją uwagę na wychowywaniu dzieci, a żona wolałaby rozwijać karierę zawodową. Tego typu dylematy nie tylko dotyczą kwestii przyszłości związku i spraw dużej wagi, ale również pojawiają się w życiu codziennym - np. żona woli pójść do kina na film romantyczny, a mąż zdecydowanie bardziej wolałby obejrzeć film akcji. Czy w takich sytuacjach możemy mówić jedynie o własnych potrzebach i starać się jedynie je zaspokajać? Wówczas każdy ze współmałżonków musiałby iść do kina na coś innego, a chodzi o to, by pójść do kina razem. Jeśli każdy ze współmałżonków będzie zatwardziale bronił swojego zdania, ich relacja w niedługim czasie będzie pogarszała się bez większych szans na poprawę. Cóż więc należy uczynić, aby nasz związek był zgodny/ satysfakcjonujący? Czy poszukać partnera, który ma takie same cele, plany jak ja? Generalnie dobrze jest, gdy małżonkowie mają podobne poglądy i zainteresowania - to kolejny element, który ich łączy. Ale trzeba pamiętać, że prędzej czy później różnica poglądów, celów zdarzy się w nawet najlepiej dobranej parze. Nie ma na świecie dwóch takich samych osób - identycznie patrzących na świat, myślących w dokładnie ten sam sposób, mających te same charaktery. Zatem wydaje się, że w pewnych sytuacjach trzeba pójść na kompromis - czyli poszukać rozwiązania, które zarówno usatysfakcjonuje mnie, jak i mojego partnera. Kompromisowe rozwiązania wydają nam się być najlepsze dla naszego związku, ponieważ poniekąd w dalszym ciągu pozwalają nam realizować własne potrzeby - chociaż czasami kompromis jest trudny do zaakceptowania i zrealizowania. Pozostaje pytanie - czy kompromis zawsze wystarczy? Czy można zgodnie żyć ze sobą idąc na kompromis w sytuacjach różnicy zdań? Otóż kompromis nie zawsze jest wystarczający. Przykładowo - gdy żona chce mieć dziecko, a mąż zdecydowanie nie, to kompromisowe rozwiązanie - kupimy sobie psa - niekoniecznie pozwoli zażegnać konflikt. W takich sytuacjach, dla dobra naszego związku musimy pójść o krok dalej i kompromis zastąpić rezygnacją z własnych potrzeb dla dobra partnera i naszego związku, małżeństwa. Żona rezygnuje z własnych aspiracji w pracy, by wspierać męża. Matka rezygnuje z pracy, by wychowywać dzieci. Mąż rezygnuje w imprezowania z kolegami, by nie ranić żony. Niestety (lub stety) małżeństwo w dużej mierze opiera się na rezygnacji. Oczywiście to, że zrezygnuje się z własnych dążeń nie jest gwarantem wiecznej szczęśliwości - jeśli matka zrezygnuje z pracy, by wychowywać dzieci i jest z tego powodu sfrustrowana, jej negatywne emocje wpływają na całą rodzinę lub jeśli mąż nie chce mieć dzieci i zgodzi się na dziecko jedynie przez wzgląd na swoją żonę - jego negatywne uczucia będą rzutować na całą rodzinę. Rezygnacja z własnych dążeń pozwala nam być szczęśliwym pod kilkoma warunkami:

- nie rezygnuję z własnych dążeń z przymusu i z towarzyszącym temu uczuciem smutku
- jest to nasza wspólna decyzja, którą JA akceptuję
- coś, co otrzymuję w zamian jest dla mnie cenniejsze
- potrzeby bliskiej mi osoby są dla mnie ważniejsze
- ja i mój mąż/ żona rezygnujemy z własnych potrzeb na zmianę - nie jestem osobą, która przez całe życie rezygnuje, aby wyłącznie mój/moja partner/ partnerka mógł/mogła się realizować


Podsumowując, chodzi o to, że w małżeństwie nie zawsze kompromis jest możliwy. Czasami dla naszego dobra, dobra partnera i dobra naszej relacji musimy zrezygnować z własnych potrzeb. Czasami potrzeby w małżeństwie się zmieniają - rodzą się nowe potrzeby - silniejsze, które wypierają dawne aspiracje. Warto jeszcze dodać, że mimo aktów kompromisu czy rezygnacji nadal spełniamy w związkach swoje potrzeby - potrzebę bliskości, miłości, bezpieczeństwa, poczucia bycia adorowaną, poczucia bycia piękną, pożądaną, potrzebę macierzyństwa, potrzebę bycia ważną, itp. Każdy związek, w którym decydujemy się funkcjonować/ żyć pozwala zaspokajać nam nasze potrzeby w mniejszym lub większym stopniu - w innym przypadku, gdybyśmy nie mogli w nim zaspokajać żadnych swoich potrzeb -  nie chcielibyśmy funkcjonować w takiej relacji.

piątek, 10 czerwca 2016

Jak rozmawiać ze sobą, by nie wywoływać niechcianych kłótni


Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji, w której zaczynamy rozmawiać z partnerem i mimo początkowo dobrych intencji nagle wymiana zdań wymyka się spod naszej kontroli, staje się bardziej burzliwa i finalnie kończy się na kłótni. Zwykle zaczyna się od wypowiedzenia nieprzemyślanych słów, których efekt niczym piłeczka ping-pongowa wraca do nas ze zdwojoną siłą. Można się domyśleć, co następuje dalej. Większość tego rodzaju sytuacji spowodowanych jest komunikatem zawierającym negatywną ocenę drugiej osoby. Odbiorca nacechowanego negatywnie komunikatu czuje się urażony i najeża się (niczym jeż) jednocześnie atakując nas słownie. Nikt nie lubi być negatywnie oceniany. Ma to oczywiście swoje podłoże w tzw. zjawisku atrybucji społecznej (więcej o tym w „Psychologia społeczna. Serce i umysł” E. Aronsona), która mówi o postrzeganiu przez ludzi przyczyn zachowania. Według teorii atrybucji powodów negatywnego działania innych osób upatrujemy w ich cechach osobowości np. niesympatyczna ekspedientka w sklepie. Natomiast własne negatywne działanie motywujemy wpływem sytuacyjnym – np. zachowałem się źle, ponieważ miałem ciężki dzień. Stąd właśnie wolimy o sobie myśleć, że nasze negatywne zachowanie wywołane jest otoczeniem, sytuacją, innymi ludźmi i trudno jest nam pozostawać obojętnym w obliczu niemiłych komentarzy na nasz temat – dotyczących naszych cech osobowości, charakteru.

Cóż więc można zmienić?

Odpowiedź wydaje się prosta – starać się rozmawiać ze sobą wzajemnie się nie oceniając
Niestety to nie jest takie łatwe – zwłaszcza, że najczęściej wypowiadamy oceniające komunikaty pod wpływem wzburzonych emocji.
Ale jak z każdym nawykiem – można się tego nauczyć…

Dla przykładu zaprezentuję kilka komunikatów z negatywną oceną:
- Nie słuchasz mnie, tylko stale gapisz się w telewizor.
- Ty wcale nie chcesz mi pomagać przy dzieciach – dlatego zostajesz dłużej w pracy.
- Jesteś nienormalny? Za pół godziny masz być w pracy, a jeszcze leżysz w łóżku?

Co, jeśli te same komunikaty napisać w trochę inny sposób – bez oceny dotyczącej drugiej osoby, z opisem rzeczywistej sytuacji i opisem moich odczuć, które powstały wskutek zaistniałej sytuacji?

- Czuję się ignorowana, gdy patrzysz w telewizor w chwili, gdy do Ciebie mówię. (w tym zdaniu nie ma oceny drugiej osoby, a stwierdzenie, że ja czuje się ignorowana – jest moim odczuciem)
- Jest mi przykro, gdy wracasz późno z pracy i przez to mniej czasu poświęcasz dzieciom
- Boję się, że nie zdążysz dziś do pracy, ponieważ za pół godziny masz być w biurze.

Tak skonstruowane zdania charakteryzują się szczerością i otwartością względem drugiej osoby.
Z teorii oczywiste jest, że powinno się używać zdań nieoceniających drugiej osoby. Jednak jakiś czas temu zapytałam się pewnej grupy ludzi czy nie sądzą, że komunikaty tak zbudowane są zdecydowanie lepsze od komunikatów oceniających. Zdziwiłam się bardzo, ponieważ jeden z chłopaków odpowiedział mi, że woli używać komunikatów oceniających. Przez jakiś czas zastanawiałam się, dlaczego tak odpowiedział. Trochę czasu minęło zanim doszłam do tego, dlaczego tak może się dziać. Dlaczego komunikaty oceniające są łatwiejsze?
Prawdopodobnie chodzi o to, że jako odbiorca chyba łatwiej jest usłyszeć komunikat oceniający – do którego jesteśmy bardziej przyzwyczajeni niż komunikat, który powoduje u nas poczucie winy. Gdy ktoś powie mi, że jestem leniwa, bo nie posprzątałam po wczorajszym obiedzie – mogę obrazić się na niego, przejść do kontrataku (a Ty nie posprzątałeś po wczorajszej kolacji) itp. Natomiast, jeśli ktoś powie mi, że zraniłam jego zaufanie, ponieważ powiedziałam, że posprzątam po obiedzie, a nie zrobiłam tego powoduje u mnie poczucie winy. Wówczas nie mogę się obrazić i trudniej jest mi odeprzeć komunikat niczym atak na moją osobę. Dlatego zapewne z punktu widzenia odbiorcy komunikaty tego rodzaju nie są wygodniejsze od komunikatów nieoceniających. Inaczej sytuacja przedstawia się w przypadku nadawcy - wydaje mi się, że nadawca stosując komunikaty nieoceniające może osiągnąć to, czego oczekuje, minimalizując przy tym szanse na niepotrzebne kłótnie.

Jeśli ktoś chciałby się podzielić swoimi doświadczeniami w tym temacie, zapraszam – chętnie poczytam Wasz opinie.