piątek, 10 czerwca 2016

Jak rozmawiać ze sobą, by nie wywoływać niechcianych kłótni


Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji, w której zaczynamy rozmawiać z partnerem i mimo początkowo dobrych intencji nagle wymiana zdań wymyka się spod naszej kontroli, staje się bardziej burzliwa i finalnie kończy się na kłótni. Zwykle zaczyna się od wypowiedzenia nieprzemyślanych słów, których efekt niczym piłeczka ping-pongowa wraca do nas ze zdwojoną siłą. Można się domyśleć, co następuje dalej. Większość tego rodzaju sytuacji spowodowanych jest komunikatem zawierającym negatywną ocenę drugiej osoby. Odbiorca nacechowanego negatywnie komunikatu czuje się urażony i najeża się (niczym jeż) jednocześnie atakując nas słownie. Nikt nie lubi być negatywnie oceniany. Ma to oczywiście swoje podłoże w tzw. zjawisku atrybucji społecznej (więcej o tym w „Psychologia społeczna. Serce i umysł” E. Aronsona), która mówi o postrzeganiu przez ludzi przyczyn zachowania. Według teorii atrybucji powodów negatywnego działania innych osób upatrujemy w ich cechach osobowości np. niesympatyczna ekspedientka w sklepie. Natomiast własne negatywne działanie motywujemy wpływem sytuacyjnym – np. zachowałem się źle, ponieważ miałem ciężki dzień. Stąd właśnie wolimy o sobie myśleć, że nasze negatywne zachowanie wywołane jest otoczeniem, sytuacją, innymi ludźmi i trudno jest nam pozostawać obojętnym w obliczu niemiłych komentarzy na nasz temat – dotyczących naszych cech osobowości, charakteru.

Cóż więc można zmienić?

Odpowiedź wydaje się prosta – starać się rozmawiać ze sobą wzajemnie się nie oceniając
Niestety to nie jest takie łatwe – zwłaszcza, że najczęściej wypowiadamy oceniające komunikaty pod wpływem wzburzonych emocji.
Ale jak z każdym nawykiem – można się tego nauczyć…

Dla przykładu zaprezentuję kilka komunikatów z negatywną oceną:
- Nie słuchasz mnie, tylko stale gapisz się w telewizor.
- Ty wcale nie chcesz mi pomagać przy dzieciach – dlatego zostajesz dłużej w pracy.
- Jesteś nienormalny? Za pół godziny masz być w pracy, a jeszcze leżysz w łóżku?

Co, jeśli te same komunikaty napisać w trochę inny sposób – bez oceny dotyczącej drugiej osoby, z opisem rzeczywistej sytuacji i opisem moich odczuć, które powstały wskutek zaistniałej sytuacji?

- Czuję się ignorowana, gdy patrzysz w telewizor w chwili, gdy do Ciebie mówię. (w tym zdaniu nie ma oceny drugiej osoby, a stwierdzenie, że ja czuje się ignorowana – jest moim odczuciem)
- Jest mi przykro, gdy wracasz późno z pracy i przez to mniej czasu poświęcasz dzieciom
- Boję się, że nie zdążysz dziś do pracy, ponieważ za pół godziny masz być w biurze.

Tak skonstruowane zdania charakteryzują się szczerością i otwartością względem drugiej osoby.
Z teorii oczywiste jest, że powinno się używać zdań nieoceniających drugiej osoby. Jednak jakiś czas temu zapytałam się pewnej grupy ludzi czy nie sądzą, że komunikaty tak zbudowane są zdecydowanie lepsze od komunikatów oceniających. Zdziwiłam się bardzo, ponieważ jeden z chłopaków odpowiedział mi, że woli używać komunikatów oceniających. Przez jakiś czas zastanawiałam się, dlaczego tak odpowiedział. Trochę czasu minęło zanim doszłam do tego, dlaczego tak może się dziać. Dlaczego komunikaty oceniające są łatwiejsze?
Prawdopodobnie chodzi o to, że jako odbiorca chyba łatwiej jest usłyszeć komunikat oceniający – do którego jesteśmy bardziej przyzwyczajeni niż komunikat, który powoduje u nas poczucie winy. Gdy ktoś powie mi, że jestem leniwa, bo nie posprzątałam po wczorajszym obiedzie – mogę obrazić się na niego, przejść do kontrataku (a Ty nie posprzątałeś po wczorajszej kolacji) itp. Natomiast, jeśli ktoś powie mi, że zraniłam jego zaufanie, ponieważ powiedziałam, że posprzątam po obiedzie, a nie zrobiłam tego powoduje u mnie poczucie winy. Wówczas nie mogę się obrazić i trudniej jest mi odeprzeć komunikat niczym atak na moją osobę. Dlatego zapewne z punktu widzenia odbiorcy komunikaty tego rodzaju nie są wygodniejsze od komunikatów nieoceniających. Inaczej sytuacja przedstawia się w przypadku nadawcy - wydaje mi się, że nadawca stosując komunikaty nieoceniające może osiągnąć to, czego oczekuje, minimalizując przy tym szanse na niepotrzebne kłótnie.

Jeśli ktoś chciałby się podzielić swoimi doświadczeniami w tym temacie, zapraszam – chętnie poczytam Wasz opinie.


2 komentarze:

  1. Nam również zdarzają się spiny ale nie nazwałabym tego kłotniami. Los dal mi cudownego męża i jakoś udaje nam się nie pozabijac;)) dzieci też motywują do tego by jednak uważać ze sprzeczkami. Starszak bardzo się denerwuje gdy mówimy podniesionym głosem. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe spostrzeżenia, wydaje się, że piszesz snsownie

    OdpowiedzUsuń